Spontaniczny spacer przed siebie, gdy wreszcie opadły gęste, poranne mgły okazał się bardzo wskazany zarówno dla Pepe, który radośnie taplał się w każdej połaci wody tj. niewielkiej błotnistej kałuży, korycie rzeki, rozlewisku przy zaporze, jak i dla Almy, która zdołała solidnie przewietrzyć umysł.
Pepe łapał patyki rzucane do wody, a nawet zanurkował, by wyłowić jeden z nich. Idąc lasem złapał też pierwszego w tym sezonie kleszcza, nie dane mu było jednak ucztować dłużej niż kilka minut ...Alma błyskawicznie usunęła go z psiej łapy.
W nagrodę w domu czekała miska nowej karmy, Pepe wcinał ją ze smakiem ... aż przysłowiowe uszy mu się trzęsły.
Ps. W Dolinie Chochołowskiej pełnia kwitnienia krokusów ... Pepe jeszcze tego chyba nie widział w życiu ... Alma zamierza zabrać go tam jutro bladym świtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz