sobota, 31 maja 2014

Wagabundziej przeprowadzki ciąg dalszy

Alma, nie myślisz poważnie?!
Tyle tobołów???

Pakowaniu i rozpakowywaniu końca nie widać!
A moje psie manatki? Gdzie one są?
Do której torby je spakowalaś?

Aha, nie wiesz! Nic to, lepiej popilnuje tych klamotów.
Ps. Manele Józia Włóczykija zostały juz przewiezione. W domu rodzinnym Almy zostawiamy jego " szczoteczke do zebów" i piłkę od Papy Zielarza. Ulubione czerwone kółko Pepe przeniósł do swojego nowego domu osobiście ;-). Widząc to zamieszanie wolał się upewnić, że go nie zapomnimy...porwał je do pyska i usadowił się gotów do pomocy w szeregu bagaży.

piątek, 30 maja 2014

Prawo pierwonocy

W wagabundziej republice nastaje noc... za sprawą nieoczekiwanych przychylnych zbiegów okoliczności oraz niosącego dziś Almę przez życie Flowing (iście 5cio rytmowego) udało się nam pozałatwiać wszystkie formalności i przewieść dziś kanapę i moje posłanie (to drugie dzięki nieocenionej pomocy ad hoc Przyjaciela.
Będziemy śnić pierwsze sny pod nowym adresem.
http://www.youtube.com/watch?v=qjH0WVENUzA&feature=youtube_gdata_player
Kolorowych snów Alma!
Słodkich snów Pepe!

sobota, 24 maja 2014

Atest Pepe'itki

Łooo Matulu! Duchota niemiłosierna wlewa nam się do domku oknami. Co począć, by się ochłodzić???

Z pomocą przyszła nam dziś propozycja Psiejska (https://www.facebook.com/Psiejsko) na upalne lato - bandamka chłodząca w dedykowanym nam Pepitkowym wzorze.

Jak przebiegały testy prototypu:

1. Gryyyllll z przyjaciółmi  - w eleganckiej bandamce mimo upału Pepe'itko zataczał szerokie okrążenia wokół zaczarowanego ogrodu aportując kółko. Zawrotna prędkość skutecznie uniemożliwiła nam podzielenie się filmikiem :)

2. Po porannym spacerze, a tuż przed wyjściem do pracy, w trosce o komfort termiczny Vagabundy, Alma założyła mu mokra bandamkę. Co parę godzin domownicy ponownie nurzali psi gadżet w zimne kranówce.

Psi atest:

Piątek godz. 18.00 - w niespełna drugiej godzinie od zdjęcia z szyi bandamki Pepe niespodziewanie przytargał sobie mokry (po kąpieli w rzeczce) ręcznik i wygodnie złożył na nim swój łeb.

Mamma Mia błyskawicznie podniosła larmo o bajzlowanie, Alma w lot podłapała Vagabundzie przesłanie, popędziła do łazienki po Psiejskie rozwiązanie na wysokie temperatury.

Ps. W niektórych kwestiach pies sam najlepiej wie co mu przystoi. Alma uległa sugestii eksperta ... do kompletu nabyła spodnie w Pepi'tkę (czyżby tym samym zaspokojone zostały  wyłącznie gusta estetyczne, czy także potrzeba identyfikacji ? ;))


piątek, 23 maja 2014

¡Olé!

Psiejsko zmaterializowało autorski projekt wielbicieli grochów.

Alma z radości podczas spaceru nuciła swoje evergreeny mistrza Paco de Lucia, a Józek Włóczęga energicznie wybijał rytm łapami.

Pepe Vagabundo "pełną gębą"   

Gorąco zachęcamy do realizowanie swoich fantazji, przybliżania tego za czym tęskno i spełnianie zachcianek. To daje ogromnego kopa energii :)





piątek, 16 maja 2014

Syndrom Wiecznego Głodu

Domownicy (poza Almą) przypinają Pepe etykietkę Największego Głodomora w wagabundzim klanie, nieustannie proszącego o jedzenie Pasibrzucha Sierściucha, który jak krowa ma 4 żołądki i wiecznie winien za ich sprawą przeżuwać, by nie zapaść na skręt żołądka (ponoć częstą, niebezpieczną przypadłość labradorów).
Faktem niezaprzeczalnym jest, że zjadłby konia, nie, słonia z kopytami i pożera absolutnie wszystko w błyskawicznym tempie.

Ze wzgłedu na swą włóczykijowo-schroniskową przeszłość w jego przypadku syndrom głodu jest uzasadniony, w przypadku Mamma Mia nieco mniej :) Potrafi nas czasem nagabywać do jedzenia ponad miarę, podczas gdy poza zaspokajaniem łaknienia i pragnienia oboje z Pepe mamy jeszcze szereg innych potrzeb np. bliskość i przyjaznych istot rozumnych, przytulanie się, masowanie, drapanie za uchem, szczotkowanie włosia,itd.

W dodatku potrafimy skutecznie domagać się ich zaspokojenia :)



sobota, 10 maja 2014

Dobra Nasza

Nikodem: "Pepuszku, idziemy na polko... dobra nasza."

N: "Tia daleko jeszcze? Ja już naprawdę nie dam rady."

N: "Tia, prawda, że u Gucia są frytki? Tia, chodźmy tam, ja dam radę, pewnie, że tam radę!"

Przechodząc przed bramę Pod Dębowcem Restauracja&Grill

N: "Babciu kochana doszliśmy ... dobra nasza!!!"


OJ DOBRA NASZA!  

Alma i Pepe 15 km w terenie ... mnóstwo błotnistych kałuż po drodze, Alma nie tylko wywietrzyła łepek z cyferek, wymoczyła także stopy w okolicznych strumyczkach ... za wagabundzią namową tzn. w grząskim, nachylonym terenie napęd na cztery łapy sterowany wodną słabością skutecznie "przekonuje" w kwestii wyboru kierunku, w którym podążać ;)

Babcia Ewa i Nikoś ok 7 km w terenie, powrót do domu autobusem. Po frytkach i coli Nikodem w duchu "dobrej naszej" rozważał, by kontynuować marszowanie dalej z Wagabundami. Uznajmy, że został przekonany przez Babcię.

Po powrocie do domu Pepe przymusowo zażył kąpieli ... by zneutralizować zapach obornika w domu. Siedząc w wannie oczyskami zadawał Almie pytanie: Czy ja naprawdę muszę zmyć z siebie ten luksusowy zapach pola?

sobota, 3 maja 2014

Hartuj się!

My tu czekamy na Ciebie Glizdo Pierońska! A Ty? Ty po szpitalach się smykasz? I myślisz, że to w czymkolwiek Cię usprawiedliwia? Mowy nie ma! Pomyłka Papy, Lekarz robiący wypis pomiędzy operacjami - to tylko wygodna wymówka. Obiecałaś, że wrócisz niedługo ... w naszym świecie słowo droższe od pieniędzy.

Chodźmy na spacer,może wywietrzysz się z tego chorobowego odorku ... deszcz Cię opłucze, wiaterek osmaga, a ruch na świeżym powietrzu uodporni.

No teraz pachniemy naturalniej ... deszczem, wiatrem, mokrą ziemią.

Pepe uzdrowiciel.

piątek, 2 maja 2014

Przyjaźń zakwita w kuchnii

Od powrotu Mamma Mia do kraju ewentualna groźba samotności, gdy Alma jest w pracy, nie wisi nad moim łbem.

Co prawda nadal zerkam na opuszczająca rankiem dom Almę smętnym wzrokiem i niezwłocznie po zamknięciu drzwi układam się w przedpokoju warując, aż wróci i zabierze mnie na popołudniowy spacer. Po pewnym czasie zapadam jednak w drzemkę, z której wybudza mnie dźwięk otwierania lodówki, szelest opakowań i trzask garnków.

Zrywam się na cztery łapy i pędzę do kuchni. Mamma Mia bardzo dużo mówi ... zdarza się jej również pleść androny. Oskarża mnie np. o wypicie jej kawy, gdy zapomni sobie, że zostawiła ją na swojej słonecznej działce na 7 piętrze. Czasem poczęstuje mnie jakimś rarytasem (za co Alma nie szczędzi jej nagan)  - nazywa to asystą w gotowaniu obiadu. Szybko jednak przykrzy się Mamma Mia moje towarzystwo w kuchni i rozpoczyna litanię zaczepek i narzekań ... np. na to, że nie potrafię jej odpowiedzieć, a powinienem się nauczyć mówić ... puszczam ją mimo uszu. Jeśli ona przełamie swój strach, będę mógł nawiązać z nią nić psiego porozumienia :).

Tuż przed 16stą po angielsku opuszczam kuchenne podwoje i wyczekuję powrotu Almy. Jeśli nie wraca do 16.20 rozpoczynam rebelę tj. szczekam (jakby stała za drzwiami), merdam przy tym ogonem. Szczerze ... liczę na to, że Dusza usłyszy moje nawoływanie, wyskoczy z windy, z rozmachem otworzy drzwi, przyjmie moje radosne powitanie  i zabawkę, przebierze buty i ruszymy przed siebie.

Ps. Mylą się Ci, którzy sądzą, że pies nie ma poczucia czasu. Od dwóch dni spędzamy go razem znów więcej ;) po porannych biegach czas na badanie rynku i prace koncepcyjne przy kawie i przy nodze ;) ...

Pepe.

Ps. I kto tu zwariował "na punkcie" psa?  ;)

Alma.


czwartek, 1 maja 2014

Beltaine

Pod niebem pełnym cudów odkrywamy celtyckie święto kwiatów, miłości, płodności, seksualności. Rozpoczyna ono lato. Drugą noc z rzędu na firmamencie jasno zakwita Czerwony Mars...czegóż takiego powinniśmy się teraz od niego nauczyć...okaże się niebawem. Alma jakoś podejrzanie skoncentrowana, nie wiem jeszcze na czym...póki co wypoczywamy na łonie Wielkiej Matki pośród pachnących kwiatuszków i rzesz maleńkich motyli. Znalazła się nawet zimna rzeczka w sam raz na labradorze kąpiele.

Czuję się po prostu błogo.
Pepe.