sobota, 31 października 2015

Samheim

Kraina nasza miejscem okazuje się być zupełnie magicznym. Już nie tylko odwiedzający ją goście spostrzegają to (o czym co bardziej szczerzy mówią na głos nazywając zjawisko dobrą energią, której źródeł starają się dociec), ale i przyroda w krainie daje temu stosowny wyraz.

W Samheim o poranku w krainie zakwitł kaktus bożonarodzeniowy, który Almie darowała Mamma Mia na święta ubiegłego roku. Oznajmił on koniec lata dwoma pięknymi kwiatami ...po jednym dla każdego z Vagabundów.



By uczcić koniec żniw Alma, Pepe i Mamma Mia udali się na słoneczny spacer, by w jego trakcie odwiedzić grób miłośnika ruchu i gór, imiennika Pepe - wujka Józka. Celem ułożenia kwiatów oraz zapalenia znicza na cmentarz oddelegowana została Mamma, Alma i Pepe hasali w tym czasie po idealnej łące. Oboje wyraźnie wyczuwali, że nie byli na niej sami. W dnia takie jak ten, wiele błąkających się dusz szuka towarzystwa.


Na wieczór zaplanowany został sabat. Dziwnym zbiegiem okoliczności tym razem czarodziej, wróżki, boginie, nimfy i dakinie nie zleciały na miotłach, by pląsać wspólnie z kapłanką na polanie, każda z nich bowiem czuła potrzebę pozostania we własnej ostoi. Energia ich jednak krążyła wyraźnie w kręgu i tak kolejno: moc miłości posłała Wróżka z odległej Magicznej Oazy, ciepłe pozdrowienia wysłała zapracowana dakini spod Kopalni Soli, wici rozpuściła Bogini Matka spod Wawelskiego Czakramu, Bogini Domowego Ogniska dokładając do swojego pieca planowała podróż z Szatanem Serduszko w ciepłe rewiry sląc uśmieszki, a i sama Królowa Nimf i Rusałek Wodnych odmówiła wieczornego obmycia kapłance pleców. Strażniczka Niepołomickiej Puszczy posłała nieco swego zachwytu nad światem i cenną wskazówkę do zbadania, a czarodziej Gandalf Łysy w pocie czoła pracował na swymi recepturami w kuchni pod Dębami. Tuż po godzinie szesnastej miasteczko spowiła romantyczna kipiel, zupełnie jakby wszystkie bóstwa i istoty ściągały do krainy tańczyć wokół kapłańskiej wanny. Za oknami na parę godzin zrobiło się zupełnie biało. Wszystko wskazywało więc na to, że mistrzem wieczornej ceremonii zostanę ja Wielka Czarna Bestyja , aż tu nagle nieoczekiwanie u wrót krainy stanął nie kto inny jak Siva we własnej osobie. Najdelikatniej jak potrafił obmył obraz na plecach kapłanki, uważnie nagrozowałem każdy jego ruch w łaźni. Następnie odtańczył swój taniec honorowy, w którym postanowiłem mu towarzyszyć, a rolę główną w tej ceremonii przyjęła Alma, a ja usadowiłem się wygodnie, by podziwiać ten performance.


...

Po zakończeniu ceremonii udaliśmy się na wieczorny spacer, by odkryć, że opadły wieczorne mgły w naszej okolicy. Zjedliśmy oboje pieczoną dynię i udaliśmy się na zasłużony spoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz