niedziela, 29 listopada 2015

48 dni

Gandalf odmierzył dziś dokładnie 48 dni do rozpoczęcia podróży po Andach, Patagonii, Ziemi Ognistej i lekcję tanga w Buenos ;)

Tym samym czas wybił najwyższy, by na poważnie przygotowania ciała i umysłu rozpocząć i sprzęt stosowny skompletować.

Podążająca holistyczną ścieżka Alma wie, że równolegle z ciałem odpowiednio głowę  i ducha przygotować należy. Toteż stopy swe postawiła na bieżni, a gdy przez kilka kilometrów jej ciało pracowało myśli jej szybowały nad listą niezbędnych jej podczas podróży rzeczy:
- buty, które miały ją wynieść w Himalaje, nie chcą jej opuścić, wyniosą ją zatem w Andy i w Himalaje...tylko skarpetki z wkładką kupić należy.
- raki - kupione w afekcie. Przydadzą w Himalaje.
- ciepła kurtka - kupiona. O komfort termiczny wespół z Almą zatroszczyli się Sybil i Anioł Stróż.
- ciepłą czapka - zamówiona, by głowa była BEZTROSKA na wysokościach.
- maska chroniąca przed zimnem usta i nos - przyjęta od Srebrnowłosego Alpinisty
- rękawice - zwrócił je ostatnio w imieniu Juniora Indyjski Mąż Almy. Cieplejsze do przymiarki.
- bielizna termoaktywna - jest. Cieplejsza do przymiarki.
- plecak wyprawowy - jest.
- notatnik i pióro - przygotowane.
- talizman - Alma otrzymała stosowny andyjski od Maderzańskiej Hexy na swoje urodziny. To pewnie on w kontakcie z Almą zadziałał, by decyzję o wyruszeniu w tę podróż podjęła.
- lektura, by Duszę przygotować - niespodziewanie i odważnie "podsunął" ją Almie Kot Prot.
- lektura, dla Duszy na drogę właściwą - Anioł Stróż zesłał jej ją na urodziny parę lat wcześniej.

Podczas, gdy wiosłowała olśniło ją, że czasu coraz mniej, a największe wyzwanie w postaci spodni pozostaje nietknięte. Po krótkiej przerwie na uzupełnienie płynów z kadzi Gandalfa, popędziły z Heleną Oceaniczną na zakupy...obie po spodnie trekkingowe. Helena wyszła ze sklepu z plecaczkiem - zamiast spodni trekkingowych w wersji soft, Alma ze spodniami ...do tańca...zamiast trekkingowymi w wersji hard.

Przy drugim podejściu, gdy już wszystkie swoje zasoby w pełni na spodniach skoncentrowała na dzień dobry od sprzedawcy dowiedziała się, że na swoje gabaryty spodni nie znajdzie. Przekonała go jednak, by dwie marki w rozmiarze xs podał jej do przymiarki. Niestety w obu wyglądała jak Sindbad Żeglarz, a nie wybiera się przecież w rejs zimowy. Gdy spytała o TwarzPółnocy usłyszała, że ów szanujący się punkt szajsu nie sprzedaje, a marka ta szyje dla zasobnych portfelem i obwodem pasa amerykanów. Na koniec Wszechwiedzący Fachowiec w dziedzinie sprzedaży zmierzył mająca tłuściejsze amerykańskie czasy już dawno za sobą Almę i z pewną pogardą  powiedział, że spodni narciarskich dla dzieci powinna poszukać. Uśmiechnęła się na to, podziękowała i ruszyła przed siebie miłego dnia szczerze życząc.

Odwiedziła wszystkie okoliczne sklepy, spodnie uszyte na miarę jej potrzeb znalazła nie gdzie indziej jak w salonie NorthFace :) Gdy je przymierzała w tle wyświetlano film promujący wyprawę do PATAGONI.

Dylemat zaczął się przy kolorze. Alma szuka odpowiedniego odcienia i promocji cenowej w sklepach internetowych.

A na obiad ...buraki ;), które po tygodniu na Suwałkach znienawidziła, a teraz uwielbia i wraz Pepe odkrywają się na nowo pod postacią burgerów, pasty, kokosowego barszczu, capraccio, itp.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz